„Siedem życzeń” jest dla mnie ewenementem. Serial adresowany jest w zasadzie do dzieci, czy też młodszych nastolatków, a będąc dorosłym facetem oglądam go ze szczerym entuzjazmem. I co ciekawsze ten entuzjazm nie słabnie, mimo do „Siedmiu życzeń” siadłem po raz kolejny. Po prostu, ta naiwna historyjka o egipskim kapłanie uwięzionym w ciele podwórkowego kota, ma w sobie coś magicznego, coś co urzeka. Z jednej strony jest to niebywały komizm sytuacyjny zawarty w przygodach rodziny Tarkowskich, z drugiej strony ciepło jakie płynie z osiedlowo-szkolnego podwórka lat 80-tych. Patrząc na śmieszne epizody ze szkoły podstawowej Darka, odnajduję w nich moje własne wspomnienia. Dyrektor, osobliwi nauczyciele, woźna, klasowe obyczaje i rytuały. Ileż w tym rozbrajającej prawdy, która teraz wywołuje szczery uśmiech.
Myślę, że na sukces tego serialu składają się przede wszystkim doskonale zbudowane postacie - charakterystyczne, wyraźne, charyzmatyczne. Dozorca Rosolak, nauczyciel Luba od polskiego, nauczycielka Wrona od matematyki, matka Dariusza, jego ojciec Witold – każdy z tych bohaterów ma swoje cechy charakterystyczne, powiedzonka, zachowania, gesty. Nawet ewidentnie drugoplanowa woźna zapada w pamięć, bo jej postaci zbudowana została mocnymi epizodami albo incydentami: strofowanie uczniów za spóźnialstwo, czy też fundamentalny problem w podstawówce – sznurowadła, albo urwane oczko do zawieszenia kurtki.
Ale słowa uznania nie tylko należą się scenarzystom, który zadbali, aby postacie fikcyjne były zgodne z oryginałem. Warto zwrócić uwagę, że aktorzy bardzo skrupulatnie wcielili się w swoje role, przez co nawet proste zdania wypowiadane przez bohaterów, których kreują, wywołują szczery uśmiech. Przykładowo w 7 odcinku, kiedy ojciec Dariusza wyjaśnia żonie dlaczego ich syn gra „smutne” piosenki o nieszczęśliwej miłości: „W jego wieku miałem takie same objawy. Nie chciałem nic jeść, nic pić, tylko całymi dniami grałem … na akordeonie.” Z takich scenek można się śmiać jak z dobrych żartów. Albo w 6 odcinku kiedy Witek w szampańskim nastroju wchodzi do mieszkania, a jego żona wita do słowami: „Witek? Ty piłeś.” Nie sposób zliczyć tych zabawnych sytuacji. Jedno jest pewne, ze świecą szukać takich udanych seriali wśród współczesnych produkcji.
„Siedem życzeń” szczerze polecam.
Za każdym razem jak widzę go w telewizyjnym rozkładzie jazdy, cieszę się i oglądam :) już sporo lat, lecz wciąż z przyjemnością. No i muzyka ! .
Serial leci teraz w niedzielne poranki:) Miałem ubaw ostatnio, biorąc pod uwagę że to serial dla dzieci i młodzieży, a tu w odcinku były "nagie" sceny z seksmisji. Teraz by to chyba nie przeszło w serialu dla dzieci:)
A swoją drogą, to przecież teraz seriali dla dzieci chyba nie robią?
No i palą fajki w domu :) W jednym odcinku Witek wypala papierosem dziurę w projekcie okładki, i przypadkiem wychodzi to (projektowi) na plus - za sprawą czarów Rademenesa !
No dzięki fajkom, serial zyskuje na realizmowi. Wtedy palono dużo więcej niż obecnie. Ale nawet teraz dużo ludzi pali papierosy, jednak w filmach czy serialach tego nie zobaczymy. Sam pomimo, że nie palę to nie mam nic przeciwko papierosom na ekranie :) Taki Mad Men też się ogląda świetnie, a tam kłęby dymu:)