Myślałem, że to będzie typowe anime, w którym protagonistom zawsze wszystko uchodzi na sucho, a tu w drugim sezonie serial zaliczył obrót o 180 stopni. Nie ważne, jak ważna jest postać, może ona zostać odstrzelona w dowolnym momencie bez zastanowienia, po prostu spotykając kogoś po silniejszego "po drugiej stronie mocy". To, w połączeniu z masakryczną ilością krwi i nawet podobnymi przeciwnikami ma podobny vibe do wspomnianego Chainsaw Man'a i buduje napięcie przez cały sezon, a także daje uczucie realizmu.
Poza tym, sceny walki po prostu miażdżą, zarówno pod względem animacji, choreografii jak i oprawy dźwiękowej. Szczytem była walka Sukuny z Mahoragą, która zajęła praktycznie cały odcinek i była po prostu genialna od początku do końca. Już przy zmianie formatu obrazu z 16:9 wiedziałem, że zobaczę coś nie z tej ziemi. Jeszcze z 5 odcinków do końca, także serial ma szansę mnie pozytywnie zaskoczyć po raz kolejny.