Apeluję do ludzi, którzy nie przepadają za tzw. "ambitnym kinem". Niech Was nie zwiedzie ciekawy opis fabuły tego filmu. Ta fabuła odgrywa bowiem w Powiększeniu rolę drugoplanową. Ja dałam się nabrać i dwie godziny z głowy... Ten film ma raczej zachęcić do refleksji na światem, sztuką, itd. Tempo filmu jest baaardzo wolne i ogólnie myślę, że nie jest on dla ludzi, którzy traktują filmy jako źródło rozrywki.
PS Nikogo nie obraziłam, także nie obrażajcie i mnie.
prościej (i krócej) byłoby napisać prosto z mostu: "Apeluję do ignorantów - darujcie sobie!"
I widzisz, szyszka441 wyraziła swoje zdanie w kulturalny i zwięzły sposób, a ty wyzwałeś wszystkich, którym się film nie podobał od ignorantów - Brawo!
Modliłam się gdy oglądałam to sama by seksu nie było. I ciul był, i będzie teraz niekomfortowo jak pojde na to do kina to będzie niekomfotwo
Termin niezbyt trafnie użyty, bo kino ambitne to też rozrywka. Określona grupa ludzi słucha muzyki poważnej (na którą większa część populacji ma alergię) i dla nich również jest ona rozrywką.
Większość z tych słuchaczy słucha tylko Chopina i Beethovena, którzy stali się w jakiś sposób elementem popkultury (wystarczy zapytać takie osoby o np.Liszta). Komentarz też nie do końca trafny, ale tak jak u szyszka411 rozumiem założenie. :)
Amatorzy nic nie muszą, mogą robić co chcą, jak chcą i kiedy chcą" Więc nic Ci do tego, czy skupiają się tylko na bardziej znanych kompozytorach.
Tyle lat dyskusji i ludzie nadal w każdym poście powtarzają, że wyrażają swoje zdanie. Wolność słowa, no chyba z automatu to oczywiste skoro piszesz sam za siebie.
Że też nie przeczytałem tego komentarza przed obejrzeniem. Był bym dwie godziny do przodu w życiu.
W żadnym wypadku.
Szkoda, że wielu ludzi nie potrafi czerpać przyjemności z nieco bardziej wymagającego kina.
Tak naprawdę większość klasyków nie jest warta funta kłaków. Od kilku lat obieram jak cebulę te "wymagające kino", ujawniając kolejne przegniłe warstwy. Na szczęście Antonioni jest lepszy od kolegów i jego kino jest dynamiczne, przewrotne i co najważniejsze nowoczesne. Rok przed Powiększeniem powstał Wstręt, a oba filmy dzieli przepaść wielkości Wielkiego Kanionu. Polański powinien skryć się ze swoim paździerzem w najmroczniejszej szafie i patrzeć jak robi się kino, w którym aktorzy grają i zdają sobie sprawę, że są w filmie, a nie na deskach teatru/na apelu szkolnym
"ogólnie myślę, że nie jest on dla ludzi, którzy traktują filmy jako źródło rozrywki..."
Serio są tacy? ;)
Pytanie z innej beczki dla osób które wychodzą z założenia że cały wątek zabójstwa jest jedynie przywidzeniem fotografa. Jak to możliwe skoro sam dotykał trupa?
Nie wierz we wszystko, co widzisz/słyszysz w tym filmie, bo część rzeczy to tylko wyobraźnia Thomasa. Zadaj sobie podobne pytanie o ostatnią scenę. Jak to możliwe, że mimowie tylko udają, że grają w tenisa, skoro sam słyszał, jak odbijają piłkę?
Film jest bardzo niejednoznaczny a i ja mialam pewien klucz do rozwiazania tej zagadki, ktory przyszedl mi na mysl jako pierwszy...Oczywiscie pierwszy klucz to taki, ktory wiekszosc (w tym ja), przyjmuje za dobra monete..Mianowicie cale morderstwo jest tylko w glowie glownego bohatera..Uswiadamia to sobie w ostatniej scenie...Najlepszym dowodem do tego klucza jest "znikniecie" zdjec z pracowni...Chociaz czy to, ze je wywolywal, tez mialo byc uluda???
Moim pierwszym kluczem (tylko bardzo prosze sie nie smiac) i przemysleniem, gdy zobaczylam koncowke bylo to, ze Thomas rzeczywiscie mial prawo zobaczyc realnych ludzi na fotografii, poniewaz mogl sie tam odbywac rodzaj inscenizacji, ulicznego (w tym przypadku "parkowego"), spektaklu mimow...Sztuka plastyczna, filmowa, czy teatralna czesto bazuje na iluzji a ta, na odwracaniu uwagi od rzeczy pozornie nieistotnych, choc tak naprawde kluczowych, i przerzucanie jej odwrotnie - na rzeczy pozornie najwazniejsze, choc bedace tylko pretekstem... Tak tez moglo byc w parku : mamy fotografa, ktory z bardzo daleka fotografuje pare... W pewnym momencie kobieta jest zaintrygowana, choc w pierwszej chwili myslimy ze Thomasem, to na odbitkach widzimy cos innego, ze ona sama jakby tez zauwazyla czlowieka gdzies posrod drzew...oczywiscie z atrapa pistoletu...Drugi aktor - "trup", mogl byc schowany za drzewem, a nasza uwaga automatycznie skupila sie TYLKO na parze, a potem na dyskusji kobiety z Thomasem...Jej partner mogl juz sobie zwyczajnie pojsc i nie poczekac na nia, lub czekac gdzies gdzie juz nie dane bylo nam zobaczyc...A ona wracajac juz ze sprzeczki z fotografem, podaza w swoja strone...Odnosimy wrazenie, ze na sekundke sie zatrzymala w okolicach drzewa, ale widocznie gdy zorientowala sie ze to teatr, poszla i nie chciala przeszkadzac w trupim "performance" mima...Gdy wieczorem Thomas przyjechal i zastal go tam, wygladal on groteskowo niczym z horrorow Edwarda Wooda...Dalo mi to do myslenia i nawet troche sie przestraszylam, ze za chwile sie poruszy...Wiem, moze troche pokretna ta moja teoria, moze nic z niej nie jest logiczne...Zapytacie "Co on u diabla mialby robic tam tak dlugo???" Nie wiem...Byc moze pracowal w taki sposob i mial otrzymac spora gaze za taka "role"??? Byc moze byl prawdziwym artysta z pasja, tak jak glowny bohater??? Wierzcie mi, ze aktorzy teatralni i pantomimy sa genialni pod tym wzgledem..Nieraz w teatrze widzialam, jak aktorzy zastygaja w bezruchu na bardzo dlugo, aby stac sie jedynie elementem scenografii, na wieksza czesc spektaklu...Zawsze bylam pod ogromnym wrazeniem takich umiejetnosci...Zarowno ten powszechny klucz, jak i ten moj - bardziej doslowny dowodza tezie, ze sztuka opiera sie na iluzji, tylko w zaleznosci od przemyslen, ma ona rozna postac...W pierszym - powszechnym wariancie iluzja ma postac bledu percepcji, w drugim - "moim" postac bledu interpretacji zdarzenia...Przeciez na fotografiach, w dodatku zamazanych Thomas nie moglby dostrzec, ze to aktorzy pantomimy...Sama juz nie wiem, ale mam gonitwe mysli po tym filmie ...
Jedno jest pewne : mnostwo pytan po seansie 1) Dlaczego kobieta tak po prostu poszla w swoja strone i nie zawolala o pomoc (jesli byloby to realne morderstwo)? 2) Dlaczego fotograf miałby wywolac zdjecia, ktorych de facto ....mialo w ogole nie byc? 3) Dlaczego kobieta jakgdyby nigdy nic przychodzi pozniej po negatywy do fotografa, skoro byla swiadkiem rzekomego morderstwa? 4) A moze byla z kims w zmowie? Tyle tylko ze niektore z tych pytan przywodza na mysl jakis typowy kryminal, a nie doskonaly obraz psychologiczn - obyczajowy...
Na szczęście przed obejrzeniem filmu nie sugeruję się opisami, ani opiniami. Pewne jest natomiast to, że każdy klasyk, czy jakikolwiek ważny dla kinematografii film muszę obejrzeć i tyle. No i w przypadku Blowup nie zawiodłem się. Dodam jeszcze, że fabuła w tym filmie wcale nie odgrywa roli drugoplanowej jest tylko w specyficzny sposób wmontowana w pewną dziwną konstrukcję tego filmu, dla mnie zresztą mistrzowską
Dokładnie, cóż film miał ciekawe momenty, ale nie było to coś co oczekiwałam. Były nawet momenty gdy zapomniałam, że postacie w tym filmie cokolwiek mówią. Ogólnie oglądałam ten film tylko dla sceny gdy Thomas wchodzi do pabu, a tam grają Yardbirds, gdyby nie pewna książka to kto wie czy wogule poogladałabym to.
Liczyłem właśnie na coś ciekawego (motyw zbrodni) w klimacie lat 60tych. Z klimatu lat 60tych jest trochę kolorowych strojów + jedna scena w klubie. Mamy studio fotograficzne ale nie zobaczymy wnętrz mieszkalnych, ciekawych samochodów czy klimatu życia w tamtych latach drugoplanowych postaci. Fabuła to jedno wielkie NIC, co akurat najlepiej obrazuje ostatnia scena filmu. Jednak słusznie trzeba na to stracić dwie godziny. Refleksja nad głównym bohaterem mnie nie bardzo interesuje i dość zabawnie czyta mi się głębokie interpretacje na podstawie kilku poszarpanych i chaotycznych scen. Dla mnie zdecydowanie za mało.