Mocna rzecz. Ogromne napięcie, narastające ciśnienie i wyczuwalny obłęd, do którego prowadzi głównego bohatera jego całe dotychczasowe życie. Wszystkie te emocje przenoszą się z ekranu na widza, powodując uczucie niepokoju. Zaskakująca końcówka jeszcze podniosła moją ocenę tego filmu, stanowi dopełnienie całości, puentę. No i oczywiście genialna główna rola.
Pozostaje tylko polecić - oglądać oczywiście nocą ;)
Zazwyczaj jestem odporny na podobne maniactwa; seans nocny sprawił, że resztę nocy przeleżałem nie mogąc poradzić sobie z natrętnymi myślami wywołanymi przez film. Oczywiście traktuję to jako potwierdzenie mocy dzieła. Istotnie czuć tam obłęd, paranoję, rosnącą frustrację, brak perspektyw i rozwiązań.
A ja mam pytanie odnośnie zakończenia. Jak je rozumieć? Obawiam się, że strasznie upraszczam jego sens. Co myślicie?
Czyżby bohater zaakceptował swoją rolę? Zgodził się na oszukiwanie siebie i otoczenia, podobnie jak robią to wszyscy? A może pod wpływem czasu spędzonego w spokoju i oderwaniu od codzienności (pobytu w sanatorium) przyjął postawę altruistyczną? Zgubiłem się.
Sama się nad tym zastanawiam :). Wydaje mi się jednak, że pogodził się z faktem, że nie jest tym, który zna odpowiedzi na wszystkie pytania. Jadąc pociągiem i asertywnie kończąc rozmowę nie wyglądał na kogoś, kto chce kogokolwiek oszukać. Dawny bohater wdałby się w bezsensowną dyskusję, która niczego nie wniosłaby w jego życie. Podobało mi się to, jak skwitował go niedoszły rozmówca, i co ciekawe, nie było widać, by nasz bohater szczególnie wziął to sobie do serca. Końcówkę filmu można było pokazać na milion sposobów, i choć po dawce ciężkich emocji może wydawać się zbyt oczywista, stanowi zgrabne domknięcie historii.
po 1,5 roku od obejrzenia filmu, też wydaje mi si, że bohater pogodził się z tym wszystkim i przestał oszukiwać (najbardziej sam siebie, ale i innych). Muszę chyba znowu obejrzeć, żeby sobie odświeżyć.
Sama z kolei muszę się ''przespać'' z tym filmem, bo przed chwilą go obejrzałam. Wilhelmi wreszcie zaczął próbować żyć swoim życiem.
końcówka mierdzi, wyraża w widzu sprzeciw, w pewnym sensie zaraża widza rozterkami bohatera z wcześniejszego położenia bohetera, bo ... tak ma być, lata 80 i dogorywająca komuna i świetnie zamaskowany dysonans zakończenia